Wojna sprawiedliwa
w tradycji cywilizacji zachodniej
Nie znalazły potwierdzenia w faktach optymistyczne przewidywania zakładające, że po zakończeniu zimnej wojny nastąpi, jak to nazwał prof. Francisa Fukuyama, „koniec historii”. Wręcz przeciwnie – od kilku lat jesteśmy świadkami kolejnego globalnego konfliktu, nazywanego wojną z terroryzmem. Aby zrozumieć zjawiska zachodzące na arenie międzynarodowej na początku XXI wieku, należy odpowiedzieć na nowo na pytanie obecne od początku istnienia myśli cywilizacji zachodniej, a dotyczące moralnych racji prowadzenia konfliktu zbrojnego.
Przed przystąpieniem do omówienia problemu wojny sprawiedliwej należy zdefiniować samo pojęcie wojny. W tym celu warto odwołać się do klasycznego dzieła Carla von Clausewitza, pruskiego generała i teoretyka wojskowości. „Wojna jest aktem przemocy, mającym na celu zmuszenie przeciwnika do spełnienia naszej woli”.[1] Pruski arystokrata, z charakterystycznym dla siebie realizmem, podsumowuje zabiegi antywojenne: „nieznaczne, zaledwie godne wzmianki ograniczenia, które [wojna] nakłada samej sobie pod nazwą praw międzynarodowych, towarzyszą jej nie osłabiając w istocie jej siły. (…) W rzeczach bowiem tak niebezpiecznych jak wojna, najgorsze są właśnie błędy, wypływające z dobroczynności”. [2]
Wojna Stanów Zjednoczonych przeciwko reżimowi Saddama Husajna jest nieodległym przykładem, który wywołał burzliwe dyskusje na temat aktualności prawa prowadzenia wojny jako narzędzia polityki międzynarodowej. W licznych polemikach prowadzonych zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników polityki amerykańskiej, pojawiały się argumenty odwołujące się do doktryny wojny sprawiedliwej. Konflikty na Bliskim Wschodzie skłaniają do powtórzenia fundamentalnego pytania: W jakim świetle i wedle jakich zasad etycznych możemy oceniać postępowanie obu stron konfliktu. Czy jeśli agresor nie zachowuje żadnych reguł poszanowania żołnierzy przeciwnika i ludności cywilnej, druga strona konfliktu również jest zwolniona od ich przestrzegania? Czy w ogóle możemy mówić o czymś takim, jak słuszny i sprawiedliwy konflikt zbrojny, czy „wojna sprawiedliwa” to nie zwykły oksymoron?
Jednoznaczne potępienie wszelkich aspektów wojny i deklarowany pacyfizm stały się po II wojnie światowej dominujące w wielu wpływowych środowiskach intelektualnych.[3] Musimy jednak rozróżnić postawę antywojenną, wyrastającą z podłoża etycznego, od popularnego, bezrefleksyjnego pacyfizmu, będącego przykrywką dla umiłowania dobrobytu, cechującego szerokie rzesze żyjących w luksusie mieszkańców Europy Zachodniej. Jak memento w chwilach, gdy widzimy masowe, popierane przez władze pochody antywojenne, stają przed oczami wydarzenia poprzedzające ostatnią wojnę światową – Francuzi, którzy nie chcieli umierać za Gdańsk oraz Brytyjczycy, którzy z lekkim sercem poświęcili niepodległość Czechosłowacji. Ileż razy już dowodzono, że bardziej zdecydowana postawa rządów Wielkiej Brytanii i Francji mogłaby odsunąć groźbę wybuchu konfliktu, który zapisał się jako najbardziej wyniszczający w dziejach Europy. Warto zwrócić również uwagę, jak często głoszone w okresie zimnej wojny hasła pacyfistyczne były w cyniczny sposób podsycane i wykorzystywane przez tajne służby państw komunistycznych. [4]
Tęsknota za światem pozbawionym wojen i marzenie o nastaniu trwałego pokoju są wpisane w ludzką kondycję. Idealny obraz harmonijnego życia przedstawiał prorok Izajasz, pisząc: „wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, ciele i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je prowadził”[5]. Jednak żadna z podjętych na przestrzeni wieków prób stworzenia trwałego pokoju nie zakończyła się sukcesem[6]. Co więcej, rozwój techniki wojskowej, będący wynikiem dwóch wojen światowych, pozwolił na stworzenie broni o niespotykanej dotąd sile rażenia – broni nuklearnej. Problem możliwości użycia broni masowej zagłady był szczególnie ważny dla pokolenia, do którego należał Arnold J. Toynbee, światowej klasy historiozof, autor monumentalnego dzieła Studium historii. Refleksja angielskiego autora na temat wojny w dziejach świata, skłaniała go do wyrażenia poglądu, iż agresywny militaryzm był zawsze przyczyną upadku wielkich cywilizacji[7]. Według Toynbee’ego wojna jako sposób na rozwiązanie społecznych problemów znamionuje schyłkowość i rozkład.
Przez szereg lat wiązano nadzieje z Radą Bezpieczeństwa ONZ, która miała pełnić rolę światowego strażnika pokoju. Doświadczenia ostatnich lat wskazują jednak, że zadania, pierwotnie przewidziane dla ONZ przez spadkobierców postoświeceniowej idei rządu światowego, wymykają się z jej rąk. Brak autorytetu, brak możliwości realnego i skutecznego działania, brak klarownego kanonu wartości czynią instytucję Narodów Zjednoczonych niezdolną do piastowania funkcji światowego suwerena.
Historia funkcjonowania ONZ jako „światowego strażnika pokoju” skłania do refleksji, że tradycyjne poglądy na zjawisko wojny, swego czasu odrzucone jako przestarzałe i nie pasujące do postoświeceniowej wizji człowieka, zawierają w sobie sporo obiektywnej prawdy. Jak zauważył Joseph de Maistre, naoczny świadek krwawych wydarzeń rewolucji francuskiej, wojna zdaje się być „zwykłym stanem rodzaju ludzkiego. Przelew krwi ludzkiej nigdy nie ustaje na świecie; jest słabszy na większym obszarze, bądź obfitszy na mniej rozległym, tak że jest nieomal wielkością stałą”. [8]
Pomimo nieustannej obecności wojen w historii praktycznie wszystkich znanych nam zbiorowości, niezależnie od tego, do jakich kultur i cywilizacji należą, jedynie w społeczeństwach zachodnich pojawiła się rozbudowana koncepcja wojny sprawiedliwej. Teoria ta została pod koniec dwudziestego wieku przedwcześnie odesłana do lamusa. Uznano wtedy bowiem że żadna wojna i żaden konflikt nie zasługuje na nazwanie go sprawiedliwym. Moim zdaniem w chwili obecnej należy zrewidować ten punkt widzenia i powtórnie odwołać się do doświadczeń minionych wieków. Obserwacja metod prowadzenia walki przez ekstremistów islamskich szczególnie jaskrawie uwidacznia różnice cywilizacyjne w podejściu do zjawiska wojny i dopuszczalnych metod jej prowadzenia. Uważam, że jeśli społeczeństwa Zachodu mają wyjść obronną ręką z obecnych i przyszłych konfliktów, konieczna jest refleksja nad zasadami, na których przez wieki oparty był europejski model życia zbiorowego: zasadami cywilizacji łacińskiej. W dalszej części niniejszego tekstu postaram się zwrócić uwagę na właściwe dla społeczeństw kręgu cywilizacji łacińskiej rozumienie problemu wojny.
____________________________________________________________________________________________________________________
[1] C. von Clausewitz, O wojnie, Warszawa 1958, s. 15.
[2] Ibidem s. 16.
[3] Wyznawcami bezwzględnego pacyfizmu byli po II wojnie światowej m.in. Bertrand Russell, Albert Camus, a także ideolodzy pokolenia lat sześćdziesiątych, np. Martin Luter King.
[4] Najlepszym przykładem na świadomej polityki wojennej prowadzonej tymi środkami był konflikt w Wietnamie, podczas którego służby wywiadowcze państw komunistycznych wspierały finansowo szeroki ruch antywojenny w USA oraz Europie Zachodniej, równocześnie dostarczając broń komunistycznym wojskom tzw. Ruchu Narodowowyzwoleńczego – Vietcongu. W wyniku nacisku opinii publicznej doszło do wycofania wojsk amerykańskich, co doprowadziło do oddania niepodległego i bezbronnego Wietnamu Południowego w ręce agresora. Lektura oryginalnych dokumentów KGB pomieszczonych w książce W. Bukowskiego „Moskiewski Proces” możemy prześledzić, w jaki sposób radzieckie służby manipulowały postawami antywojennymi wpływowych intelektualistów zachodnich. Zob. Władimir Bukowski, Moskiewski Proces, Warszawa 1998.
[5] Iz 11,6. – Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań 2000.
[6] Wieczysty pokój jako propozycja polityczna pojawiał się m.in. w pismach Marsyliusza z Padwy, Tomasza Campanelliego, Tomasza Morusa, a współcześnie został przywołany w teorii trwałego pokoju Kennetha E. Bouldinga.
[7] A. J. Toynbee, Wojna i cywilizacja, Warszawa 2002, s. 20.
[8] J. de Maistre, Wybór pism, Warszawa 1968, s. 131.